Cortazar i twarda miłość

Posted by Niedźwiedź on December 08, 2024 · 3 mins read

Poniższy wpis traktuje o uzależnieniach i chorobach psychicznych, tym jak powstają, jakie mają konsekwencje, jak się je leczy.

Czytając go, pamiętaj proszę, że piszę wyłącznie na podstawie doświadczeń swoich i swoich znajomych z terapii.

Nie jestem lekarzem, psychologiem ani terapeutą. Moje przemyślenia mają wartość czysto anegdotyczną, i niekoniecznie muszą być prawdziwe w Twoim przypadku.

Jeśli szukasz pomocy dla siebie, albo bliskich, sprawdź tutaj

Jest takie opowiadanie Cortazara - “Zajęty Dom”. Opowiada historię rodzeństwa, zamieszkującego tytułową, okazałą willę. Pewnego dnia, z głębi domu dochodzi ich głuchy, niezidentyfikowany hałas.

Jest to dla głównego bohatera jasny znak- w dalszej części domu pojawiło się zagrożenie. Jedynym ratunkiem jest szybkie odcięcie tego skrzydła, pozamykanie wszystkich drzwi tam prowadzących i zachowanie absolutnej ciszy w przyległych korytarzach.

Od tej pory, życie rodzeństwa zmienia się. Jedynym pomieszczeniem, gdzie mogą zachowywać się naturalnie, jest kuchnia. W pozostałych częściach domu należy uważać, by nie zdradzić się ze swoją obecnością temu, wciąż nieokreślonemu, zagrożeniu.

W końcu kolejny głuchy dźwięk dobiega ich z dotychczas bezpiecznej części. Brakuje już drzwi, które można by zamknąć. Jedynym ratunkiem jest ucieczka i pozostawienie domu za sobą.

Przypomniałem sobie to opowiadanie w trakcie swojej terapii, kiedy po przerwie świątecznej, znowu zasiedliśmy w salce terapeutycznej ośrodka na Zgierskiej, i zaczęliśmy kolejne spotkanie. Jak zawsze, zaczęło się ono od rundki wstępnej.

O przebiegu takich spotkań jeszcze napiszę dokładniej. Póki co powiem tylko, że jest to moment, na początku spotkania, gdzie opowiadamy, z czym przychodzimy- co zdarzyło się w naszych życiach od ostatniej sesji, jakie emocje przynosimy ze sobą, czy jest coś, co musimy z siebie wyrzucić.

I właśnie w trakcie takiej rundki, koleżanka opowiedziała o swoim wyjeździe. Był on o tyle znaczący, że po raz pierwszy miała poznać rodzinę swojego partnera. W dodatku działo się to w trakcie świąt, co dodawało jeszcze presji- w końcu nikt nie chce, by niesmak po wstaniu od stołu był spowodowany jego osobą, a nie np. rodzynkami w serniku (choć muszę przyznać, że sam rodzynki w serniku uwielbiam).

Po stronie rodziny również panowała nerwowa atmosfera, ale było to spowodowane ojcem partnera- alkoholikiem w czynnym nałogu.

I, mimo że ojciec tak naprawdę w tej historii się nie pojawiał- bo li tylko przemknął w tle, słychać było jego kroki, kiedy szedł ze swojego pokoju do łazienki, albo wszedł na chwilę do kuchni, to on nadawał ton całej historii- pełnej strachu, napięcia i wiszącej nad wszystkim groźby.

Tymczasem my, słuchając tej opowieści, ze zdumieniem odkrywaliśmy, jak wiele jest w niej ciepła. Okazało się, że rodzina chłopaka jest taka jak on- są czuli, opiekuńczy i wrażliwi na jej potrzeby.

I myśmy to usłyszeli, nieco między wierszami, ale zupełnie wyraźnie. Jednak to rodzinne ciepło, w odbiorze uczestników zniknęło, przykryte niespełnioną groźbą i wiszącym w powietrzu napięciem.

Przytaczam tę historię, bo jest ona dla mnie doskonałym przykładem tego, czym może być nałóg dla najbliższych uzależnionego. Jak już pisałem, zdobycie się na „twardą miłość” bywa bardzo ciężkie.

Ale bez tego, bardzo często najbliżsi stają się zakładnikami uzależnionego. Zarówno pod względem finansowym- bo trzeba spłacać jego długi, jak i organizacyjnym- bo nie raz wszystkie plany się sypią, kiedy trzeba ratować nałogowca przed konsekwencjami uzależnienia. I wreszcie zdrowotnym- bo życie w takim układzie jest szalenie wyniszczające.

Stąd właśnie tak wiele instytucji pomaga również osobom współuzależnionym- bo oni również są ofiarami i wymagają wsparcie.

Więc jeśli jesteście w takiej sytuacji- w ramce na początku postu jest link, pod którym znajdziecie kilka adresów, pod którymi można znaleźć pomoc.


Zdjęcie w nagłówku:
     Juan Fresan