Był 1 lutego 2017. Udało mi się przekonać dyżurnego, który widział mnie pierwszy raz na oczy, że ja tu pracuję, i powinien mnie wpuścić. Po chwili przekroczyłem drzwi na drugim piętrze północnopraskiej komendy i pierwszy raz wszedłem na korytarz zajmowany przez kryminalnych, jako jeden z nich.
Wiadomo, przenosząc się z oddziałów prewencji, miałem głowę pełną wizji fascynujących czynności, które od dziś będą wypełniać każdy dzień mojej służby. Będe jeździł na oględziny, pracował nad poważnymi dochodzeniami, przesłuchiwał świadków.
A potem dowiedziałem się, że kryminalni nie robią żadnej z tych rzeczy. Jak to możliwe? Zacznijmy od odrobiny teorii. Kiedy 10 lat temu składałem papiery i zaczynałem się uczyć do testu wiedzy, podział w Policji był bardzo prosty. Artykuł 4 ustawy o Policji, przypisywał wszystkich funkcjonariuszy do jednej z trzech służb. Kryminalnej, Prewencyjnej albo Wspomagającej.
Półtora roku później, kiedy składałem przysięgę, wyodrębniono CBŚP jako oddzielną strukturę, w związku z czym doszła służba śledcza. Później, na podobnych zasadach, powstały jeszcze służby Kontrterrorystyczna czy Zwalczania Cyberprzestępczości.
Dla tych rozważań ma to jednak marginalne znaczenie, ponieważ w liniowej jednostce, wszyscy policjanci nadal byli przypisani do tych trzech podstawowych służb.
Po przeniesieniu z Oddziałów Prewencji na rejonówkę, stałem się policjantem pionu kryminalnego. Ale ten pion znowu się dzielił- i to nie tylko na wydziały i sekcje.
Bowiem art. 14 Ustawy o Policji mówi, że formacja ta ma realizować trzy typy czynności: administracyjno-porządkowe, dochodzeniowo-śledcze i operacyjno-rozpoznawcze.
Czynności administracyjno-porządkowe stanowią najliczniejszą grupę w działaniach policji. Choć też najmniej spektakularną, ale to temat na inny wpis. Bowiem wpisuje się tutaj i zabezpieczenie demonstracji, i stanie przed ambasadą, albo jakimś pomnikiem, i wypisanie mandatu i patrol pieszy.
Patrol pieszy, czyli podstawa czynności porządkowych
Czynności dochodzeniowo-śledcze, to wszystkie związane z prowadzeniem postępowania przygotowawczego- a więc, w dużym uogólnieniu, zbieranie takich informacji, które można potem wykorzystać w sądzie.
Do tej właśnie kategorii zaliczają się takie czynności jak przesłuchania, przeszukania, oględziny, czy stawianie zarzutów. Znowu, w dużym uogólnieniu, można powiedzieć, że są to czynności z których sporządza się protokół, a ich przebieg jest określony w Kodeksie Postępowania Karnego.
To w dużej mierze praca z dokumentami. Jeśli zawitacie kiedykolwiek do pokoju zajmowanego przez dochodzeniowców, to prawdopodobnie przywitają was stosy akt, wysypujące się z każdej szafy i półki, a często i krzeseł.
Tu nad aktami udało się zapanować, zajmują tylko szafę, parapet, szafkę i worek na śmieci
Dlatego też większość pracy dochodzeniowców przebiega za biurkiem. Ich najczęstsze wyjazdy w teren, to wizyty w prokuraturze- oczywiście z obowiązkową stertą akt pod pachą.
I wreszcie jest trzecia, najbardziej tajemnicza kategoria, czyli czynności operacyjno-rozpoznawcze. Ta tajemniczość bierze się m.in. z tego, że większość aktów prawnych regulujących pracę operacyjną ma charakter niejawny. Choć część, zwłaszcza tych zastąpionych przez nowsze regulacje, została ujawniona.
Dowiadujemy się z nich1, że cele pracy operacyjnej to: zapobieganie i ujawnianie czynów zabronionych, ustalanie i ściganie ich sprawców, odnajdywanie osób ukrywających się przed organami ścigania i zaginionych, ustalanie tożsamości osób i zwłok ludzkich, ochrona osób, których życie, zdrowie i wolność są zagrożone, ujawnianie i zabezpieczanie składników majątkowych figurantów i odzyskiwanie utraconego mienia.
I już robi się trochę jaśniej, prawda? Skoro praca dochodzeniowca polega na gromadzeniu materiału, który pozwoli skazać sprawcę przestępstwa, to nie ma on za dużo do roboty przy poszukiwaniu osoby, która zaginęła np. w wyniku następstw choroby, albo ustalaniu tożsamości kogoś, kto zmarł na zawał, nie mając przy sobie dokumentów.
Jednak pierwsze dwa cele mogą budzić pewną wątpliwość. Po co operacyjni mają ujawniać czyny zabronione, ustalać i ścigać ich sprawców, skoro to dochodzeniowcy prowadzą postępowanie i stawiają zarzuty? Czy zatem wchodzą sobie w kompetencje? Albo ścigają się- kto wykryje szybciej?
Część komórek operacyjnych ma charakter powiedzmy “usługowy”. Jedną z nich była sekcja ds. przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu, w której pełniłem służbę. Inną- sąsiadująca z nami sekcja Wydziału ds. Przestępczości przeciwko Mieniu, zajmująca się włamaniami i kradzieżami ulicznymi.
Wynika to z tego, że gro pracy operacyjnej przy takich sprawach, zbiegało się z zainteresowaniem kolegów z sekcji “życia i zdrowia” w wydziale dochodzeniowo-śledczym. Co to oznaczało?
Mniej więcej to, że nie mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy swoje czyny planowali regularnie, albo działali w sposób wysoce zorganizowany. Owszem, zdarząło się, że trafialiśmy na sprawców, albo ich grupki, którzy upodobali sobie konkretny sposób działania, albo miejsce.
Ale również i wtedy ich czyny miały w dużym stopniu charakter przypadkowy- jeśli trafił się ktoś, kogo można zdziesionować 2, to się to robiło.
A to jeden z przyjemniejszych momentów w pracy operacyjnych. Czyli trafiony-zatopiony.
Zupełnie inaczej było na przykład w przypadku sekcji ds. przestępczości narkotykowej. Owszem, koledzy ci mieli swój odpowiednik w dochodzeniówce.
Tyle, że kiedy dochodzeniowcy przewalali setki spraw osób zatrzymanych za posiadanie niewielkich ilości narkotyków, operacyjni zajmowali się grubszymi tematami.
Bowiem w przypadku człowieka zatrzymanego z jointem, w zasadzie nie ma niczego, co wymagało by czynności operacyjnych. Sprawca działa w pojedynkę, zostaje zatrzymany na gorącym uczynku, dowody są zabezpieczone. Trzeba przesłuchać, postawić zarzuty i wypchnąć do prokuratury, żeby prorok mógł to lege artis umorzyć. Bo na co komu taki przestępca?3
Natomiast postawienie zarzutów osobom, które te narkotyki sprzedawały, to nie jest taka prosta sprawa. O tym, jak wygląda taka praca - przynajmniej te jej aspekty, które udało mi się u kolegów podpatrzeć- napiszę w odzielnym poście.
Póki co powiem tylko, że samo powiązanie ludzi na stanowiskach kierowniczych w takiej organizacji, z jakimikolwiek substancjami zakazanymi, albo pieniędzmi, wymaga sporo kombinowania i dość dobrego poznania struktury grupy.
To działania często obliczone na kilka lat, obejmujące szereg metod pracy operacyjnej- jak kontrola telefonów, korespondencji itp. Niewiele ma to wspólnego z rozliczeniem pojedynczego klienta takiej grupy.
Dlatego dochodzeniowcy i operacyjni, zajmujący się narkotykami, nie współpracują tak blisko. Choć oczywiście, wymieniają się informacjami a praca operacyjnych dąży do tego, żeby dochodzeniowcy mogli postawić zarzuty i skazać sprawców. Niemniej, w codziennej pracy się mocno rozmijają.
Oczywiście, i u nas były sprawy, w których się rozmijaliśmy. Dochodzeniowcy z “życia i zdrowia” prowadzili np. sprawy przemocy w rodzinie.
W takich zapotrzebowanie na pracę operacyjną było nikłe- wszyscy zaangażowani w sprawę byli znani, ew. rozpoznanie środowiskowe to działka dzielnicowych. Informatorzy, kamery monitoringu czy śledzenie lokalizacji telefonów też niewiele wnosiło do spraw dziejących się w zaciszu mieszkania.
Z kolei my prowadziliśmy stałe rozpoznania niektórych zjawisk przestępczych- kolega z pokoju obok, w ramach zwalczania handlu ludźmi, regularnie kontrolował agencje towarzyskie.
A mi przypadła mniej ekscytująca działka- rozpoznania w zakresie fałszywych alarmów bombowych. W jego ramach m.in kolekcjonowałem wydruki maili od różnych żartownisiów i wysyłałem zapytania o ich numery IP.4
Ale są też komórki operacyjne, które nie mają swoich odpowiedników w dochodzeniówce. Na przykład poszukiwacze- komórka zajmująca się zatrzymywaniem osób, za którymi wystawiono listy gończe, nakazy zatrzymania, doprowadzenia, czy ustalenia miejsca pobytu. Ale też poszukiwaniami osób zaginionych, czy ustalaniem tożsamości zwłok NN5.
Ten podział, widać czasem w strukturze jednostek- gdzie obok siebie funkcjonują wydziały: dochodzeniowo-śledczy, kryminalny i operacyjno-rozpoznawczy. Z reguły w wydziale operacyjno-rozpoznawczym znajdują się te sekcje, które pracują bardziej samodzielnie, niekoniecznie pracując.
Warto jednak pamiętać, że nie zawsze ten podział będzie ścisły. W bardzo małych jednostkach (a czasem też w dużych ) funkcjonuje po prostu wydział (albo sekcja) kryminalna, gdzie znajdziemy zarówno policjantów realizujących czynności operacyjno-rozpoznawcze, jak i dochodzeniowo śledcze.
Niemniej, jeśli wyobrazicie sobie typową serialową scenę- miejsce zbrodni, na które przybywają główni bohaterowie jakiejś opowieści, to zadania będą tam jasno podzielone.
Czynnościami procesowymi będzie kierował prokurator (jeśli akurat mu się chce przyjechać- często stwierdzają, że to prosta sprawa i zostawiają wszystko Policji). Dochodzeniowcy będą przesłuchiwać obecnych na miejscu świadków i prowadzić oględziny- przynajmniej od strony formalnej, czyli spisania protokołu.
Od strony technicznej oględzin są technicy kryminalistyki- to oni odpowiadają za ujawnienie, i zabezpieczenie techniczne śladów itp.
A operacyjni? Ich zadaniem jest znaleźć więcej informacji. Zaczną więc krążyć po okolicy, w poszukiwaniu jakichkolwiek źródeł informacji- kamer, świadków. A nuż w pobliżu jest znana melina? Albo liczba dróg, którymi odszedł sprawca, jest ograniczona i trzeba się nimi przejść w poszukiwaniu potencjalnych śladów? To właśnie ich robota.
Oczywiście, od wszystkiego bywają wyjątki. Ale to już temat na inną opowieść.
Zarządzenie nr pf–634 Komendanta Głównego Policji z dnia 30 czerwca 2006 r. w sprawie metod i form wykonywania przez Policję czynności operacyjno-rozpoznawczych, cytowane za M. Chrabkowski, Wykorzystanie metod pracy operacyjnej w czynnościach sprawdzających, Prokuratura i Prawo 7-8 2013 ↩
Dokonać na kimś rozboju. W kodeksie karnym, który obowiązywał w latach 1969-1997, rozbój był stypizowany w artykule 210 - stąd przyjęło się to przestępstwo nazywać właśnie “dziesioną”. ↩
A o tym dlaczego się takiego zbója w ogóle łapie- też niedługo napiszę. ↩
I tu zagadka: ile się czeka na odpowiedź? Na to też odpowiem w kolejnych tekstach ↩
Termin pochodzący od łacińskich “nomen nescio” lub “non notus”, albo- dla nie władających łaciną- od “nazwisko nieznane”. Oznacza każdą osobę, której tożsamości nie udało się ustalić. ↩