W minionym tygodniu, jednym z głównych tematów okazały się znowu protesty Ostatniego Pokolenia. Młodzi ludzie, zaniepokojeni stanem naszej planety i polityką klimatyczną, jaką prowadzimy, blokowali część najważniejszych arterii Warszawy.
Oczywiście, spowodowało to olbrzymie korki, choć w tym czasie dwa razy musiałem pojechać do biura samochodem, i nie zauważyłem wielkiej zmiany- ale od dawna staram się unikać wjeżdżania do centrum, bo zwyczajnie jest to dramatycznie mniej efektywne rozwiązanie, niż korzystanie z transportu zbiorowego.
Ale wracając do protestujących- dominująca w mediach narracja jest dla nich miażdżąco nieprzychylna. Jednym z bohaterów został były piłkarz Legii, który rzucił się na aktywistów z pięściami.
Na miejscu pojawił się też szeroki garnitur osób znanych z podpinania się pod wszystkie możliwe awantury. Innymi słowy- dzień jak co dzień w garnizonie stołecznym.
Jednak to wszystko sprawiło, że do sprawy odniósł się osobiście premier Donald Tusk, i na Twitterze Iksie wezwał służby do zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania takim akcjom.
I muszę powiedzieć, że mam niejaki problem z tą deklaracją. I to na kilku poziomach.
Zastanawia mnie na przykład, czy zdaniem premiera służby reagują niezdecydowanie i nie przeciwdziałają, dopóki nie napisze on takiego żądania na Twitterze Iksie.
I niby brzmi to jak żart, ale pytanie o to, jak polityk, idący do władzy m.in. z hasłem odpolitycznienia służb, widzi swoją rolę w takim momencie, jest moim zdaniem bardzo zasadne.
Bo dlaczego tylko blokowanie dróg przez Ostatnie Pokolenie zasługuje na post w mediach społecznościowych? Czy odbywające się w tym samym czasie blokady dróg przez rolników,, niezależnie od politycznych intencji, nie stwarzają zagrożenie dla państwa i wszystkich użytkowników dróg?
Jak widać, karetki jednak przejeżdżały. fot. Ostatnie Pokolenie
Nie ukrywam, że nie jestem wielkim fanem Donalda Tuska. Choć daleki jestem od tych, którzy zarzucają mu bycie agentem Brukseli, czy rozkradanie Polski. Nie, po prostu uważam go za typowego populistę, który swoje aktualne poglądy opiera nie na przekonaniach, a na wynikach sondaży. A samo KO jest o tyle ciekawym tworem, że potrafi zrzynać program zarówno od Razem, jak i od Konfederacji.
Dlatego zupełnie nie dziwi mnie, że ani rolnicy, ani np. Strajk Kobiet- który cztery lata wcześniej blokował Warszawę, ani Marsz Miliona Serc, który dokumentnie uczynił stolicę nieprzejezdną, nie obudziły takiej troski premiera, ani nie spowodowały wezwania służb do usunięcia protestujących. Po prostu się to nie opłacało pod względem sondaży.
Ale napisałem wcześniej o upolitycznianiu Policji, na co część czytelników mogła postukać się w głowę. No bo gdzie tu upolitycznianie, jak nie kazał pilnować jakiegoś pomnika (co z kolei jest kiepskim przykładem upolitycznienia, ale o tym innym razem).
Otóż raz na jakiś czas politycy wyczuwają moment na zdobycie poparcia, i zabierają się za stawianie nowych wymagań Policji. Jest to rzecz zjawisko pojawiające się całkiem regularnie, niezależnie od tego, kto akurat jest u władzy.
Bywa tak, że ktoś postanowi pokazać się jako twardy szeryf, niczym Zbigniew Ziobro, czy Bartłomiej Sienkiewicz. Oczywiście, twarde zapowiedzi wojny z przestępczością, nie oznaczają, że służby dostaną jakiekolwiek nowe uprawnienia, sprzęt, albo choćby większy budżet.
Nie, ma być twarda walka, więc oczekuje się wyników. A tych nie da się ukręcić z niczego, więc zaczyna się wielkie szycie statystyk.
Dla przykładu- rzucamy wszystko i zaczynamy łapać narkomanów. Jeśli ktokolwiek ma przy sobie choćby okruszek marihuany, albo wspomnienie po wczorajszym mefedronie- zatrzymujemy i rozliczamy. Sensu to nie ma, ale za to ilość zatrzymań na gorącym uczynku pięknie rośnie i można się w telewizji pochwalić skutecznością.
Tu akurat poszło o 73 gramy, więc wynik całkiem zacny.
Bywa, że opozycja próbuje cokolwiek ugrać. Tak było na przykład, kiedy grupa posłów opozycji zaczęła domagać się od Policji walki z nielegalnymi wyścigami samochodowymi w Warszawie.
Oczywiście, nikt nie zaproponował żadnych nowych przepisów1, pomysły, za co należałoby tych kierowców karać, prawnicy określali jako kuriozalne, ale szum w mediach był. Więc i Policja musiała się wykazać.
To, co wtedy robiliśmy, zasługuje na osobny wpis, bo była to tragikomedia połączona z fikołkami prawnymi, które niejednemu funkcjonariuszowi powinny zapewnić miejsce w reprezentacji gimnastyki artystycznej.
I wszystko wskazuje na to, że podobnie jest dzisiaj. Pan premier zażyczył sobie efektów. Tymczasem w służbach zapanowało zdenerwowanie- bo owszem, zatrzymania są, ale sąd, po rozpatrzeniu spraw, wypuszcza tych ludzi, co najwyżej karając ich naganą.
Dlaczego jest to problem? Po pierwsze, nikt nie lubi poczucia, że jego praca jest nic niewarta. A dokładnie takie poczucie sąd i władza dają w tej chwili policjantom.
Po drugie -bo jedną z najstarszych zasad w Policji, jest prawo grawitacji, które mówi, że gówno zawsze spływa z góry na dół.
Jeśli działania funkcjonariuszy na Warszawskiej ulicy nie rozwiążą problemu- a nie rozwiążą, bo nie mają oni władzy, by narzucać wyroki sądom (i bardzo dobrze), i zupełnie nie powinien to być ich problem- to premier straci twarz. A jak premier straci twarz, to ktoś inny może stracić stanowisko, a ktoś jeszcze inny premię, albo szansę na awans.
Bowiem premier znajdzie winnego w Komendzie Głównej, Komenda Główna-w Stołecznej, a Stołeczna w Rejonie, albo w WRD2, albo OPP3, czy kto tam jeszcze zatrzymywał. Gówno zawsze spływa w dół.
Tymczasem, to nie Policja jest problemem, ani nawet nie Ostatnie Pokolenie. W końcu prawo do protestu jest jednym z fundamentów demokracji, a że protest jest uciążliwy- jak by nie był, to nikogo by nie obchodził.
Ale w państwie prawa powinny istnieć przepisy, które regulują, kiedy protest traci swą legalność. Policja w takich wypadkach powinna uczestników zatrzymywać, a sąd ich skazywać.
Jeśli uznajemy, że sąd jest zbyt pobłażliwy- nic prostszego, wystarczy w parlamencie przegłosować zmianę prawa na surowsze. Sądy od razu zaczną wydawać ostrzejsze wyroki.
Natomiast mikro-zarządzanie, zwłaszcza przez social media, to droga donikąd. A na pewno nie do sprawnie działającego i uczciwego państwa.