Jeden dzień na raz

Posted by Niedźwiedź on December 29, 2024 · 5 mins read

Poniższy wpis traktuje o uzależnieniach i chorobach psychicznych, tym jak powstają, jakie mają konsekwencje, jak się je leczy.

Czytając go, pamiętaj proszę, że piszę wyłącznie na podstawie doświadczeń swoich i swoich znajomych z terapii.

Nie jestem lekarzem, psychologiem ani terapeutą. Moje przemyślenia mają wartość czysto anegdotyczną, i niekoniecznie muszą być prawdziwe w Twoim przypadku.

Jeśli szukasz pomocy dla siebie, albo bliskich, sprawdź tutaj

Niezależnie czy mówimy o XIX-wiecznych towarzystwach okultystycznych, latynoskich gangach w Los Angeles czy tajnych grupach trzymających władzę, nie można obyć się bez jednego elementu. Tajnego powitania, albo pożegnania, po którym członkowie grupy się rozpoznają.

Jest to tak powszechny element, że nawet użytkownicy jednośladów potrafią odróżnić “swoich” od kierowców samochodów, używając tajemnego skrótu LwG 1. Natomiast u alkoholików, najczęściej spotykany motywem, jest pożegnanie słowami “i kolejnych 24 godzin”. Co to znaczy?

I dlaczego życzymy sobie tylko jednej trzeźwej doby? Przecież człowiek po terapii, trzeźwy, powinien być odpowiedzialny, umieć żyć stabilnie. A tu wychodzi na to, że jesteśmy jakimiś niebieskimi ptakami żyjącymi z dnia na dzień. Czy to przystoi? Powód jest z jednej strony bardzo prosty, z drugiej, uderzająco głęboki.

Pamiętam pewien marcowy dzień. Powoli zaczynała się wiosna, jasne słońce radośnie grzało w twarz a ja wracałem do domu ciesząc się trzecim miesiącem trzeźwości.

I w pewnym momencie pomyślałem o wszystkim tym, co zwykle robiłem na wiosnę- pierwsze wyjazdy wspinaczkowe (zakończone piwem), wyjścia do knajpianych ogródków, spotkania ze znajomymi na łonie natury (zakończone piwem).

Innymi słowy, poeta śpiewał “wiosnom trzeba pomagać, same nigdy nie będą gorętsze”, a ja znałem tylko jeden sposób na taką pomoc. I własnie sobie uświadomiłem, że już do końca życia mam tego sposobu unikać.

Wiosnom trzeba pomagać, same nigdy nie będą gorętsze!

A przecież “do końca życia” to jest strasznie wielkie zobowiązanie. I do tego zupełnie abstrakcyjne. No bo czy udało wam się już zrobić cokolwiek “do końca życia”?

To jakieś niepojęte zobowiązanie. Czy skoro dziś zaczynam leczenie, to mam na serio przysiąc, że jeśli za piętnaście lat mój mały synek, jak większość nastolatków, krzyknie mi w twarz “nienawidzę cię”, to się nie napiję?

Czy już dziś mam być pewien, że jeśli za dwie-trzy dekady zdrowie nie pozwoli mi realizować swoich sportowych pasji, to nie ucieknę w alkohol?

I jak mam znaleźć siłę, żeby się tym wszystkim martwić już dziś, i nie napić się z tego poczucia przygniecenia obowiązkami? Trzeźwość na całe życie? Czy ja dam radę tak długo?

Właśnie dlatego, trzeźwiejąc myślimy o kolejnych 24 godzinach. To daje perspektywę, która jest całkiem realna i namacalna. Nie muszę naprawiać całego życia już dziś. Mogę skoncentrować się, na zbudowaniu w sobie siły, żeby wytrwać do jutra.

Wszystkie wielkie problemy, które w nałogu wydawały się nie do udźwignięcia, stają się całkiem możliwe do pokonania, jeśli podzielę je na małe porcje. Jeśli chcę się zdrowo odżywiać, to nie muszę już dziś zmieniać wszystkich nawyków- wystarczy, jeśli skoncentruję się na tym, żeby na śniadanie, zamiast grzanek z serem zjeść jogurt z musli.

Nie muszę od dziś do końca życia ćwiczyć cztery razy w tygodniu. Wystarczy, że dziś pójdę pobiegać, albo na siłownię, i zapiszę sobie w kalendarzu, żeby pojutrze też pójść.

Co więcej, koncentrowanie się na 24 godzinach daje mi doświadczenie. Jak wspomniałem wyżej- jeśli jesteście w stanie przeczytać ten tekst, to znaczy że nigdy jeszcze niczego nie zrobiliście “do końca życia”.

Natomiast jeśli myślę o tym w kategorii 24 godzin- to tak, dziś jest ciężko. Ale wczoraj się udało, przedwczoraj się udało, tydzień temu też się udało. Mam za sobą mnóstwo sukcesów, więc może i dziś się uda. Zwłaszcza, że mogę czerpać z poprzednich doświadczeń. To daje naprawde dużo siły!

Jest jeszcze jeden aspekt, dużo mniej przyjemny. Małgorzata Halber, w znakomitej książce “Najgorszy człowiek na świecie” pisze o bardzo wstydliwej rzeczy- nawrotach. Jak sama mówi, jej przydarzyło się to dwukrotnie.

I tu znowu- jeśli myślę w kategoriach całego życia, to skala porażki jest wprost porażająca. W zasadzie jest to klapa totalna.

Natomiast, jeśli patrzę na w perspektywie 24 godzin- to owszem, zawiodłem sam siebie. Ale przede mną jeszcze dużo takich dób, w których mogę wytrwać. I mogę zwrócić się o pomoc- zresztą na ostatnim spotkaniu z terapeutką usłyszałem dokładnie to. “Jeśli cokolwiek się stanie, zawsze może pan wrócić i poprosić o pomoc”.

I dlatego właśnie, na nowy rok, tak samo jak każdego innego dnia, życzę wam (i sobie) kolejnych 24h!

  1. Pewnie stracę w ten sposób szanse na zdobycie kategorii A, ale co tam- zdradzę wam w sekrecie, że znaczy to “Lewa w Górę”. Jest to odniesienie do pozdrowienia uniesieniem lewej ręki, jakie mogą przekazać sobie, jadący z naprzeciwka motocykliści. 


Zdjęcie w nagłówku:
     Pexels.com